Czasami mam ochotę krzyczeć. Ale nie krzyczę, bo kocham. Kocham miłością, której nigdy wcześniej nie znałam. Miłość matki.
W chwilach maksymalnego wyczerpania psychicznego – nie fizycznego, z tym zawsze można sobie poradzić – znajduję siłę, aby po raz setny, tysięczny … tłumaczyć, żeby nie otwierał szuflad, żeby założyła piżamy, żeby poszła spać, że już było naście czytanych bajek i kolejne będą jutro. Przeczytaj wpis
Korzystał z przepisu na Kwestia smaku z małą modyfikacją.
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, jak my z ojcem Pierworodnej dalibyśmy radę ogarniać zakupy, gdyby nie listonic. Oczywiście używam też nieśmiertelnych karteluszek, ale dziwnym trafem zawsze gdzieś się zapodzieją. Pomocnym wynalazkiem ostatnio stał się magnes – tablica na lodówce, gdzie wpisuję to, co akurat się skończyło i będzie trzeba zakupić.
Dlaczego o tym piszę? Wydawało mi się, że wszyscy to znają i używają.
Zaskoczeniem moim było, gdy nasi znajomi nie wiedzieli, że coś tak cudnego jest, funkcjonuje i ma się świetni 🙂 Zatem, żeby nie chować tej wiedzy tylko dla siebie dzielę się nią z Wami. Przeczytaj wpis