Zaproszenie od Parauszka i Jego przyjaciół do odwiedzenia ich „domku”, a dokładniej Muzeum Animacji Se-ma-for otrzymaliśmy w ubiegłym roku. Marianna oszalała wówczas z radości, a ja musiałam troszkę zgasić jej zapał do wycieczki, którą musieliśmy odłożyć na tzw. potem, gdyż chciałabym abyśmy wybrali się tam całą rodziną.
Zależało mi, żeby to „potem” nastąpiło, gdyż zarówno Pierworodna jak i Antoni kochają swoich leśnych przyjaciół. Dodatkową motywacją do wycieczki był fakt, że Marysia po ostatnim czytaniu „Przygód Parauszka” w przedszkolu powiedziała, że jedzie go odwiedzić. Cóż trzeba było dziecku słowa dotrzymać 🙂 Wybraliśmy się w niedzielny poranek do Łodzi i bez problemu trafiliśmy do muzeum, które jest trochę ukryte za bramą. Mili Panowie z portierni wskazali nam odpowiedni kierunek i w podskokach zapukaliśmy do drzwi 🙂
Po muzeum oprowadzała nas Pani przewodnik, która ciekawie opowiadała o historii lalek i pięknych ekspozycjach. Dzięki tej wizycie dowiedziałam się, że Władysław Starewicz był pionierem filmów animowanych, a także twórcą pierwszego w historii filmu lalkowego.
Ze swojego dzieciństwa pamiętam doskonale wyprodukowane w Semaforze kultowe bajki dla dzieci – Miś Uszatek, Przygody Misia Colargola czy Mały Pingwin Pik-Pok. Aż łezka kręciła się w oku, a moje serce było pełne radości,
że Marysia zna Uszatka i Colargola, co dla innych dzieci nie było oczywiste.
Muzeum zachwyca zarówno młodszych, jak i tych trochę starszych. Dzięki takiej wizycie można dokładnie zapoznać się z procesem animacji poklatkowej, obejrzeć konstrukcję lalek, zobaczyć plany filmowe.
Wizyta ta sprawiła, że zrozumiałam dlaczego odcinki „Parauszka” są tylko 10 minutowe. Jeden 10-minutowy odcinek kręci się około 3 m-ce, a jego koszt to obecnie ok. 500 tys zł.
Co ważne, a dla mnie także zaskakujące, wszystkie odcinki nadal kręcone są w technice poklatkowej, więc jest to zupełnie inna produkcja niż komputerowe kreskówki.
Pooglądaliśmy trochę historii, ale wreszcie nadszedł moment kulminacyjny, czyli ukochany Parauszek i mieszkańcy Lasu. Niestety nie można dotykać lalek, a sama bym się wtuliła w te piękne lalki.
Pierworodna z chęcią poznawała także historię innych bajek dzięki multimediom.
Przy domku Sroki Madzi było zdumienie. Dziecko myślało, że pokój jest zdecydowanie większy 🙂
Podczas odwiedzin nie mogło zabraknąć krótkiej „rozmowy” Antosia z Sową Uhu. To Jego zdecydowana ulubienica spośród mieszkańców lasu.
Na zakończenie wizyty Marianna obejrzała jeden z odcinków Parauszka, a pluszowa Usia jest aktualnie jej ulubienicą do przytulania i „podrywania” kolegów w przedszkolu 🙂
Cieszę się, że wybraliśmy się na tę wycieczkę. Spędziliśmy około godziny w muzeum. Nie jest ono może zbyt duże, ale jak dla nas to akurat plus. Obawiam się, że dłuższego zwiedzania Junior mógłby nie wytrzymać, a On zawsze chadza swoimi ścieżkami więc mogłoby się to zakończyć szybciej niż byśmy chcieli. Jeśli tylko będziesz mieć okazję to wybierz się tam koniecznie 🙂 Aktualnie w Łodzi trwają ferie zimowe i jest wiele atrakcji w muzeum.
Jeśli nie możecie odwiedzić Parauszka w muzeum to zachęcam do czytania książek o Jego przygodach. Ja jutro znów będę czytać przedszkolakom w ramach tzw. „czytankowo z rodzicami”. Polecam Wam także nie opublikowane opowieści, które można znaleźć na stronie parauszek.com.pl