Weekend, odpoczniesz sobie mówili. Piątek, piąteczek i leniuchowanie na całego mówili.
Tylko dlaczego piątkowe popołudnie, a czasem i sobota nie ma nic wspólnego z relaksem? Tylko zadzieram kiecę i próbuję ogarnąć dom. Między jedną szmatą, a praniem i wycieraniem kurzu słyszę mamo, mamo, a mogę… mamoooo.
Weekend – usiądź sobie i odpocznij
To powracające poczucie beznadziejności, że zamiast zająć się radosnym spędzaniem czasu z dzieckiem to warczę i próbuję uratować świat porządkując dom.
Mamo, dlaczego nie chcesz się ze mną bawić?
Pytam się, pojedziesz ze mną na rower?
Mamo, jestem tutaj …. Mamooo
Kiedy nawet już uda mi się posprzątać dom i zasiadamy do posiłku to czar porządku pryska. Czasami żartujemy sobie, że pies by się przydał, bo tyle okruchów ląduje na podłodze obok krzeseł dzieci.
Nie, nie, żadnego psa zaraz sprowadzam sama siebie na ziemię.
Kolejne obowiązki, które na 100% spadną na mnie. Wiem, z czym to się je i psa, i kota raczej aktualnie nie planujemy! Poza tym to nie jest rozwiązanie na pyłki, kurz i roztocza, z którymi nie jest nam ostatnio po drodze, bo okazało się, że dzieciaki mają alergię. No nic lepszego zatem mi nie zostaje tylko super odkurzacz, super mop i taniec ze szczotką.
Po dzisiejszym dniu wiem, jestem przekonana, że to nie jest najlepsze rozwiązanie. Zaczynam rozpływać się w wizji Królowej Matki pląsającej z dziećmi po łące – łąką może być nasz mini ogród – a dom sprząta się sam.
W sumie skoro ciasto się samo robi, pranie się samo pierze i nawet wysuszy, to dlaczego dom ma się sam nie posprzątać?
Zaczynamy wspólnie z M. zastanawiać się nad robotem odkurzającym. Przyznam, że zaskoczona byłam tym, że jest w czym wybierać.
Trafiliśmy na stronę z robotami iRobot, które i odkurzają i mopują i jeszcze ogarniają temat związany z alergią. Nie sądziłam, że są dostępne urządzenie sprzątające, które wychwytują 99% pleśni, pyłków i alergenów roztoczy kurzu. Ale wiecie, ON to sprząta sam. Bez mojego straconego czasu na sprzątanie.
Robot sprząta, a ja mam czas na spacer z dziećmi, na czytanie książki na tarasie, czy na kawę wypitą w spokoju. Czy to nie sen?
Już mam ochotę krzyknąć:
„Jeśli nie chcesz mojej
zguby iRobota kup mi luby”
Zaczynamy analizować temat.
Oczywiście każde z nas zwraca uwagę na inne funkcje oprócz standardowego sprzątania i mopowania.
Okazuje się, że iRobot to połączenie „pani z sanepidu” z perfekcyjną panią domu. Wirująca szczotka boczna wymiata brud i większe zabrudzenia wzdłuż krawędzi i z narożników. Idę o zakład, że taki sprzęt zdałby każdy test białej rękawiczki.
Do tego samodzielnie opróżnia zbiornik na brud i wraca do stacji dokującej. Przygotowuje dla nas raporty Clean Map™ pokazujące, gdzie Roomba sprzątała i jak na dobrego analityka połączonego z zarządcą przystało, informuje nas o sprzątniętej powierzchni, wykorzystanym na to czasie i możesz jeszcze korzystając z aplikacji rozpocząć sprzątanie gdziekolwiek jesteś.
Temat aplikacji poruszaliśmy już podczas zakupu ekspresu do kawy i mam wrażenie, że na facetów to działa jak magnes.
Zażartowałam przy Pierworodnej, że w sumie to mamy takie dwa małe robociki. Dzieci już wkrótce powinny zacząć poważnie sprzątać, a nie tylko bałaganić. Szybko w odpowiedzi usłyszałam, że się dorzuci do zakupu. Ważne, że maszyna będzie sama sprzątać i nie będzie musiała martwić się o koty w swoim pokoju.
Oczywiście temat bardzo się spodobał dzieciom, które zaraz zaczęły wymyślać co będzie można robić, gdy robot będzie wykonywał też ich robotę. Mamo, przecież nie będę musiał już sprzątać, skoro robot to zrobi. Zaczęły już tworzyć listę prac dla maszyny i standardowo, jak to z rodzeństwem bywa zaczęła się „słowna walka” na pierwszeństwo w sprzątanym pokoju.
Pomyśleć, że mi jako dziecku musiał wystarczyć ręczny odkurzacz, tzw. KAŚKA.
Czeka nas chyba poważna analiza tego tematu.
Korzystacie z takich urządzeń? Możecie coś polecić w temacie robotów sprzątających?