Dziś zapraszam Was na achy i ochy o cudownym miejscu. Alkmena Polańczyk to genialne miejsce na nocleg w Bieszczadach i smaczne jedzenie na miejscu. Mając w pamięci ostatni niefortunny wybór pensjonatu podczas wrześniowego pobytu w Krynicy jechaliśmy do Polańczyka z pewnym niepokojem.
Ojciec Pierworodnej wybierał i przebierał w ofertach przygotowując dla nas wyjazd w Bieszczady. Ostatecznie wspólnie zdecydowaliśmy się na pensjonat Alkmena. Przyznam, że podejrzane były dla mnie same pozytywne komentarze, które znaleźliśmy na temat tego miejsca. Wbrew wszelkim obawom trafiliśmy w dziesiątkę 🙂
Pensjonat Almena w Polańczyku – nocleg dla rodziny w Bieszczadach
Pensjonat, który położony jest ok 300 metrów od plaży i ośrodka sportów wodnych, prowadzi przesympatyczne małżeństwo Państwo Wioletta i Roman Staniewscy. Już od pierwszej chwili pobytu w tym miejscu czuliśmy się wspaniale. Otoczeni opieką, zainteresowaniem, a jednocześnie z poczuciem intymności.
Czystość aż lśni z każdego kąta.
Zresztą my jak my, ale Pierworodna pokochała to miejsce, czuła się jak ryba w wodzie. Mając na uwadze, że właśnie rozpoczął się u niej etap piszczenia, wchodzenia na tak wysokie tony, że jak to mąż mówi „bębenki się kurczą”, nie była aniołkiem. Jednak „ukradła” serca zarówno właścicielki jak i pani Kasi, która każdego dnia witała nas promiennym uśmiechem przy śniadaniu 🙂
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o przepysznej polskiej kuchni jaką serwuje Pan Roman.
Ojciec Pierworodnej zjadał wszelkie potrawy z koperkiem, chociaż zawsze twierdził, że nie lubi. Pewnego popołudnia zaserwowano nam żurek, który na długo pozostanie w naszej pamięci i będzie moim niedościgłym ideałem, chociaż będę próbowała się z nim zmierzyć.
Miejsce cudowne, zarówno na urlop rodzinny, samotną wyprawę w nieznane czy zwyczajnie ze znajomymi, żeby oderwać się od codziennego pędu – tutaj zdecydowanie warto wybrać domek całoroczny.
Atmosfera urocza i wręcz ciepła, rodzinna każdego dnia i wieczora, gdy po położeniu Pierworodnej spać, schodziliśmy na małe piwko bądź drinka.
Jeśli ktokolwiek myśli o wyprawie w Bieszczady polecam z pełną odpowiedzialnością.
W ogóle Polańczyk jest ciekawym miejscem na odpoczynek. Chociaż sądzę, że w sezonie są tam tłumy i zdecydowanie wolę tam się wybrać znów poza sezonem. Polańczyk przemaszerowaliśmy z wózkiem, albo z Pierworodną w nosidle wzdłuż i wszerz. Wybraliśmy się też poza tę miejscowość.
Pojechaliśmy na zaporę w Solinie, znajdującą się nad Zalewem Solińskim – jedenastym pod względem wielkości jeziorem w Polsce. Miejscowi zalew nazywają bieszczadzkim morzem.
Bardzo blisko jest też stąd do Sanoka, gdzie nie sposób nie przestąpić progów Muzeum Historycznego, które w swoich zbiorach posiada prace Zdzisława Beksińskiego. Jeśli chcecie poczuć namiastkę magi tego miejsca polecam wirtualny spacer.
Oczywiście Pierworodna szybko sprawdziła akustykę w muzeum i z lubością trenowała swoje solówki. Oprócz prac Beksińskiego muzeum prezentuje piękne, już nawet z XV wieku, zbiory sztuki cerkiewnej.
Mogłabym jeszcze pisać i pisać jak tam jest pięknie, cudownie, jednak jeśli będziecie mieli okazję polecam to sprawdzić samemu.
My już zastanawiamy się nad terminem kolejnej wizyty w Alkmenie – bez wątpienia poza sezonem.
Znów poczuć magię Bieszczad i spotkać Bieszczadzkie Anioły.
1 komentarz
Czytałam Twój wpis i byliśmy tam w tym roku. Wszystko pięknie 🙂 Aż się chce wracać