Zdrowy jak japońskie dziecko to książka, którą poznałam w tym tygodniu. To jedna z tych książek, które jak zaczniesz czytać, nie chcesz skończyć dopóki nie przeczytasz ostatniej strony. Warto dowiedzieć się dlaczego japońskie dzieci nie chorują.
Odkąd zostałam mamą nauczyłam się czytać etykiety, szukam sprawdzonych produktów i wróciłam do domowego zwyczaju uprawiania roślin w ogrodzie.
Po raz pierwszy otworzyły mi się oczy, gdy przeczytałam książkę „Początki”, a zaraz potem „Zamień chemię na jedzenie”.
Japońskie dzieci nie tyją i nie chorują
Naomi Moriyama i Williama Doyle w książce „Zdrowy jak japońskie dziecko” opierając się na wielu badaniach (głównie z Wielkiej Brytanii, USA i Japonii) poszukują odpowiedzi, na powracające pytanie „dlaczego dzieci japońskie czeka najdłuższe i najzdrowsze życie”. Co ważne autorzy nie idealizują japońskiego stylu życia, japońskich dzieci.
Dzieci w Japonii mierzą się z podobnymi wyzwaniami, jak dzieci z innych rozwiniętych krajów. To nie jest książka, która pokazuje, że Japończycy lepiej wychowują dzieci, a japońskie jedzenie jest lepsze. Nie musicie od dziś jadać tylko sushi 🙂
Autorzy książki Zdrowy jak japońskie dziecko przeprowadzali rozmowy z naukowcami medycyny, a także wywiady z mamami – Japonkami mieszkającymi w Nowym Jorku. Po zebraniu opinii wielu ekspertów do spraw żywienia i zdrowia dzieci na całym świecie powstało 7 sekretów, które autorzy opisali dokładnie w drugiej części książki.
7 sekretów pielęgnacji zdrowia Twojego dziecka można zamknąć w trzech pytaniach, które często jako mama zadaję sobie myśląc o zdrowiu moich dzieci.
- Co jemy?
- Jak jemy?
- Jak pielęgnować zdrowy styl życia?
Podobnie jak autorka
Wierzę, że to, czego można nauczyć się z japońskiego sposobu życia, może wykorzystać dla swojej rodziny każdy rodzic, niezależnie od miejsca zamieszkania.
Zdrowy jak japońskie dziecko
to kolejna publikacja, dzięki której utwierdzam się w moich działaniach edukacji żywieniowej w stosunku do naszych dzieci. Wspólne jedzenie, zapraszanie do kuchni,
a także wspólne przygotowywanie i jedzenie posiłków już dziś przynosi dla nas wszystkich wymierne korzyści.
Chętnie uczestniczą w przygotowaniu posiłków, jedzą to, co my, proszą o kolejną porcję warzyw (ostatnio mamy trend marchewkowo – paprykowy). W tym wszystkim zachowujemy równowagę i dzieci doskonale znają smak czekolady czy innych słodkości. Zazwyczaj są to jednak zdrowsze wersje i kontrolujemy ich ilość.
Bycie świadomym rodzicem nie jest łatwe. W świecie kreowanym przez korporacje, gdzie koncerny krzyczą w reklamach czego potrzebuje Twoje dziecko, jest trudne.
Jest trudne, gdy czytasz list korporacji do placówek żywieniowych dla najmłodszych przekonujący, że posiłek zawierający w 30 g produktu – 13,5 g cukru jest dobry dla mojego dziecka
Jest trudne, gdy słyszę że dziecko zjadło rogala 7days na podwieczorek w przedszkolu, a dyrekcja wmawia mi, że moje dzieci jedzą pyszne i zdrowe posiłki.
Dostrzegam światełko w tunelu, gdy widzę działania Fundacji Szkoła na Widelcu Grzegorza Łapanowskiego.
Dostrzegam zmianę, gdy oglądam reklamę zwykłej wody (niesłodzonej!) dla dzieci.
Przyszłość naszych dzieci w dużej mierze zależy od nas. Książka „Zdrowy jak japońskie dziecko” podkreśla znaczenie żywienia w rozwoju i życiu dziecka.
To obowiązkowa lektura dla rodziców, którzy dbają o zdrowie swoje i swoich dzieci. Autorka pokazuje że nawyki żywieniowe są ważniejsze niż tak bardzo popularne w ostatnich latach – superprodukty.
Premiera książki „Zdrowy jak japońskie dziecko” Naomi Moriyamy i Williama Doyle’a
już 1 marca.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu
32 komentarze
Bardzo ciekawa pozycja – nie powiem 🙂
Bardzo mądra książka:) Muszę chyba wpisać ją na listę „do przeczytania”
Zapowiada się świetnie! Muszę się za nią rozejrzeć. 🙂
Jest już w przedsprzedaży. Polecam 🙂
ciekawa książka ale faktycznie ciężko jest dbać o zdrowe żywienie dziecka jak wkoło same konserwanty, barwniki i cukier
Zawsze trzeba zacząć od siebie. To chyba jest najtrudniejsze.
Świetna książka dla wszystkich rodziców. Pierwszy raz ją widzę, ale koniecznie muszę ją upolować. Bardzo mnie zainteresowalaś
Jest już ogólnie dostępna 🙂
Właśnie dzisiaj doszedł mój egzemplarz.
Świetne hasło – zdrowy jak japońskie dziecko 🙂
Super zdjęcie na tym stole – to się nazywa edukacja żywieniowa:)
Tak, stół lub blat w kuchni to ich ulubione miejsce podczas kulinarnych fanaberii 😀
Ach, szkoda, że tak mało napisałaś o samej książce. Tytuł jest dość kontrowersyjny, bo nie zauważyłam, żeby japońskie dzieci były zdrowsze od polskich 😉 W Japonii jest trochę inny system mentalny. Trzeba być zdrowym, bo trzeba chodzić do szkoły / pracy. Zdrowie rzadko jest wartością samą w sobie. Ludzie noszą maseczki, żeby nie zachorować, bo wtedy będą mieć problemy w szkole lub w pracy. W ogóle dla Japończyków przeziębić się to jest jakiś dramat, bo trzeba wtedy opuścić zajęcia. U mnie na uczelni były absurdalne „zakazy chorowania w czasie egzaminów”. Jeśli ktoś był chory i nie mógł przyjść – nie zdał egzaminu. Często też moi japońscy znajomi mieli jedynie 11 dni wolne od pracy rocznie, w tym chorobowe. Czyli jak ktoś rozchorował się na tydzień, zostawały mu 4 dni urlopu w roku. Nic dziwnego, że wszyscy obsesyjnie dbają, by się nie rozchorować…
Tak, to się zgadza, mnóstwo rzeczy determinuje odmienna mentalność, kulturowe przyzwyczajenia i sposób patrzenia na pewne sprawy.
Nie chciałam opisywać całej książki.
Nie chodzi o przenoszenie 1:1 a jedynie zainspirowanie się. Japończycy poradzili sobie z rosnącym problemem otyłości wśród dzieci. Stawiają na zdrowe i wartościowe jedzenie
Mam wrażenie, że spora odpowiedzialność za zły stan zdrowia dzieci spoczywa na zachowaniach rodziców zapatrzonych w zachodnie wzorce żywieniowe. Polskie normy dla produktów spożywczych były bardziej restrykcyjne niż te narzucone przez UE, szkoda, że wciąż nie obowiązują. Jakże często brakuje mi tych prawdziwych smaków z mojego dzieciństwa, nieskażonych tak konserwantami i barwnikami.
Bookendorfina
My też preferujemy zdrowe odżywianie i zdecydowanie moje dzieci są szczupłe 🙂 A nie jedzą mało! Za to zdrowo! Wyniki badań mamy doskonałe! Ale często spotykamy się ze stwierdzeniem cioć, babć i znajomych, że moje dzieci takie chude, znaczy niedożywione 🙂
I tu wychodzi szydło z worka! Długa droga przed zmianą naszej mentalności. Nawet tej związanej z żywieniem 🙂
Oj tak nad mentalnością to musimy, jako naród, jeszcze popracować.
Muszę koniecznie poczytać tę książkę. Strasznie kocham Japończyków, ich sposób myślenia, odżywiania się itd. W ogóle ja mogłabym tam zamieszkać <3 Nie wątpię, że japońskie dzieci są zdrowe. Ci ludzie zupełnie inaczej też podchodzą do wychowania.
Każdy rodzic powinien po nią sięgnąć.
Wygląda ciekawie. Chociaż nie jestem pewna, czy da się wychować zdrowe jak japońskie dziecko w polskich realiach.
Książka podpowiada kilka ważnych zachowań w żywieniu dzieci. Bez problemu można to wykorzystać w polskich realiach.
Od kiedy zaczęłam czytać składniki produktów, które kupuję, to jestem załamana. Na pewno warto próbować spróbować japońskich propozycji na zdrowe żywienie i wychowanie.
Joanna, ale pomyśl, że teraz kupujesz świadomie. Z czasem będziesz miała swoją listę pewniaków. Taką listę trzeba jednak też co jakiś czas sprawdzać, bo producenci często lubią dorzucić coś w gratisie 😀
Czytanie etykiet zdecydowanie hamuje mój apetyt. Więcej rzeczy przygotowuję sama, z wielu produktów rezygnuję. A odkąd na świecie pojawił się Domini to już zupełnie. Z chęcią przeczytam polecaną przez Ciebie książkę 🙂
Pierwsze zdanie brzmi, jak motto 🙂
Japonia to trochę taki inny stan umysłu. Tam nadwaga u osób dorosłych jest dużo mniejsza niż na świecie. Ciekawi mnie jak im się to udaje. Może sięgnę po książkę.
Japończycy szybko sobie poradzili z szybkim tyciem mieszkańców 🙂 Książkę polecam
o, muszę sobie gdzieś zapisać, bo kwestia zdrowego odżywiania, nie tylko dziecka, jest dla mnie bardzo ważna. Moje dziecko też ze mną gotuje (ma 21 miesiecy), też nie zbraniam mu słodyczy, ale ostatnio w pierwszej kolejności z siatki wyciągnęło paprykę i zaczęło ją zajadać (jak tylko przypomniałam mu, że warzywa najpierw myjemy). Chyba sobie poszukam tej książki, bo mnie zainteresowała
ciekawi mnie już od jakiegoś czasu ta książka, kilka razy sam tytuł już gdzieś widziałam i wiele osób sobie ją chwali 🙂
Sylwia warto ją przeczytać 🙂
Zaciekawiłaś mnie ta lekturą. Świetny wpis! 😀
____________________________________
http://vita-dent.gliwice.pl/